piątek, 12 sierpnia 2011

Czeka na mnie życie...
Gdzie?
W Madrycie!

    Flamastrem zakreślam dziś ostatnią kratkę w moim kalendarzu. Mimo drżenia ręki, z uśmiechem na twarzy kończę kilkumiesięczne wykreślenie kolejnych dni i z nadzieją spoglądam na puste rządki, które przede mną. Jutro rano wyruszam do Madrytu, by podczas Światowych Dni Młodzieży spotkać się z papieżem Benedyktem XVI i samym Chrystusem.

     Choć byłem już na wielu pielgrzymkach, to każde wyruszenie na pielgrzymi szlak, bez względu na to czy jedynie na nogach, czy wspierając się kołami autokaru lub skrzydłami samolotu, zawsze jest dla mnie nie lada wyzwaniem. Nawet wspaniałe doświadczenie pielgrzymowania na koniec świata, bo do samego Sydney, na Światowe Dni Młodzieży 2008 (o którym możecie przeczytać tutaj), nie potrafi całkowicie uciszyć wszelkich lęków o moje "bezpieczeństwo" podczas podróży oraz rozwiać powątpiewań w sens mojego udziału w takich wyjazdach. Jutro ruszam do Madrytu, choć tak naprawdę "kierunek: Madryt" obrałem dużo wcześniej. Było trzeba przeorganizować życie, zdobyć pieniądze. By opłacić pielgrzymkę kilkadziesiąt razy zmoczyłem doszczętnie fujarkę i klarnet, strzępiłem palcami klawiaturę, machałem łopatą, szpadlem i kilofem, modliłem się, modliłem, modliłem. Wycofywałem się mentalnie około 500 razy... Ostatecznie jutro mogę i przede wszystkim chcę wsiąść do autokaru.

    Czego się boję dokładnie i jak w końcu udało się wyjechać (nie mów hop?) - o tym wszystkim chcę Wam napisać po powrocie w popielgrzymkowej relacji, którą już dziś zapowiadam.

    Teraz proszę Was tylko o modlitwę, a także zbieram Wasze intencje (można napisać maila lub komentarz pod spodem).

¡Hasta ahora!