niedziela, 1 lipca 2012

Kac morderca

Dzyń, dzyń... Dzwoni pijane dziewczę, wymachując dzierżonym w ręku dzwonkiem. Dzwonek iście staroświecki, jak z podstawówki mojego dziadka. Dzwonienie przeplata się ze stukotem mnogich obcasów na kocich łbach i salwami kobiecego chichotu... Wieczór panieński idzie ulicą, a ulica zaproszona jest do niewybrednej zabawy. Na dźwięk dzwonka panna młoda rusza na polowanie, na łowy, niczym pies... na chłopy. I ja tam też wtedy, na ulicy... za blisko byłem. Młoda, z rozwianym białym welonem i sztucznym penisem w ustach, bez ceregieli i skrępowania zaczyna rozpinać mi koszulę. Stoję nieruchomo, jak w wojsku na baczność, z kamiennym grymasem zdziwienia. Przerywają się włókna materiału, guziki lądują na ziemię, a pocałunki nieznajomej na moim policzku. Nie, ja nie śnię... To się dzieje naprawdę!


Nie jestem święty. Nie chodzi o to, że sam nie imprezuję, że nie mam na swoim koncie wielu... aż za wielu szaleństw, takich czy innych. Wczoraj przytrafił mi się dziki pochlej. Dzisiaj od rana męczył mnie kac morderca. I dobrze, mam za swoje, stanowczo przeholowałem. Podczas tych chwil, kiedy głowa była za ciężka do dźwigania, złapałem prawdziwego moralniaka. Noc była za długa, zbyt pokaźnie zakropiona. Skończyła się szczęśliwie, ale nie musiała, bo traciłem kontrolę nad tym co wokoło. Skończyła się szczęśliwie dla mnie i dla innych, ale jak to mówi staropolska pieśń "A po nocy przychodzi dzień". Dzień przyszedł, wraz z dniem przyszło otrzeźwienie: Człowieku, co ty robisz? Przypominały mi się różne nocne, niekoniecznie szczęśliwe zdarzenia, których wówczas, na żywo, nie byłem w stanie rejestrować. Po kuracji coca-colowo-rosołkowej powstałem, wróciłem do siebie. Przez cały dzień jednak jedno pytanie nie dawało mi spokoju - Jak odrobić straty moralne?
W nocy narobiłem głupot, nie za wszystkie udało się przeprosić, nie wszystko da się ot tak naprawić. Może nic wielkiego, mimo tego ja czuję się dosyć niekomfortowo.
Stałem więc dziś zniesmaczony wobec panieńskiego orszaku. Kiedy flesz aparatu zgasł całkowicie (tak, tak, każda zdobycz musiała zostać uwieczniona na fotografii. Swoją drogą, ciekawe czy taki "trofeum album" to jeszcze zdjęcia ślubne czy już rozwodowe...), zagadała do mnie fotografka.
"Och, masz podartą koszulę! Ale wyglądasz teraz dużo lepiej." - zdecydowanie chciała mnie pocieszyć. Inna sprawa, chyba nie udało mi się ukryć mojej konsternacji.
"Wiesz, to tylko koszula, zaszyję lub wyrzucę, ale... Nie chciałbym, żeby moja przyszła żona podchodziła na ulicy do facetów z sztucznym penisem w ustach..." - wzruszyłem ramionami.
"Och, dobra, dobra... Jej przyszły mąż robi teraz dużo gorsze rzeczy" - trochę się uniosła ta całkiem sympatyczna dziewczyna.
Raz jeszcze wzruszyłem ramionami i dodałem na do widzenia:
"W takim razie życzę... wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia".

Kilka metrów dalej ponownie rozbrzmiał dzwonek, posypały się kolejne guziki, tylko tym razem fotograf nie zdążył uchwycić TEJ chwili, dla której warto żyć.
"Co ty robisz, dziewczyno?" - pomyślałem w duchu.

Kaca można wyleczyć, koszulę zaszyć lub kupić nową...
Gorzej przychodzi leczenie sumienia i łatanie rozdartego serca.


PS Miałem pomysł na inne przywitanie po mojej nieobecności... Chyba nie jest mi dane rychłe zwieńczenie relacji z trzech miesięcy mojego życia, podczas których naprawdę dużo się działo... Inaczej niż chciałem, ale wielce radośnie:
Witam w Luckrowni! :)




3 komentarze:

  1. Nienawidzę bycia facetem. Nienawidzę mojej męskiej natury. Nienawidzę tego, że nagie biusty obych kobiet przykuwają moje spojrzenie. Nienawidzę w sobie tego, że potrafię myśleć bez skrępowania o kobietach - samicach (obiektach wyłacznie seksualnych)... To wszystko sprawia, że czuję się zniewolony, niezdolny do jakiejkolwiek wierności. Taki jestem. Nienawidzę kobiet, które oczekując wierności od mężczyzn sprawiają, że są do niej zupełnie niezdolni. W tym całym rozgardiaszu (pisane słowo pozwala mi bardziej zachowywać pozory kultury niż spontaniczna wypowiedź) nie potrafię zrozumieć jak można być tak głupim, żeby świadomie podcinać sobie skrzydła. ..
    Kochanie obejrzyjmy razem pornosa. Zróbmy to tak jak na filmie. Zróbmy to tak żeby poczuć coś nowego. Zróbmy to tak żeby poczuć cokolwiek...
    Co jeszcze można poczuć? Niesmak, zaraz po otwarciu oczu.
    Nasza kultura wytwarza coś nowego. Nie mam na myśli jakiegoś szczególnego wyuzdania, szczególnej afirmacji seksualności. Chodzi sam fakt negacji poczucia tego niesmaku. Pani fotograf usprawiedliwia zabawy na wieczorze panieńskim tłumacząc się hipotetyczną sytuacją z wieczoru kawalerskiego. Więc o co chodzi? O zemstę? O równe szanse? więc proszę bardzo - wyzbądźmy się wszyscy naszych moralnych kaców, dylematów i rozterek. Róbmy co nam przyjdzie do głowy.
    Zostaje tylko jedno pytanie: Dokąd nas to zaprowadzi? Między wierszami zadałeś już pytanie "jaki jest sens brać ślub w taki sposób?" ... Ależ leję wodę - moje myśli czasem wypełzają na ekran (raczej kiedy jestem pijany) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi kolego,
      nie chcę wyjść na bezdusznego moralizatora, ale chciałbym odpowiedzieć jak kolega koledze. :)

      Myślę, że wielu mężczyzn, także i ja, mogło by Twoje słowa uznać za swoje swoje. Ja również często nienawidzę się za swój popęd, przez który wiele straciłem - twarz, wrażliwość, przyjaźń, nie jeden raz szanse na miłość.
      Bywa tak, żeby możliwe było wypełnienie słów Jezusa: "Kto pożądliwie spojrzał na kobietę, już dopuścił się z nią cudzołóstwa", musiałbym spędzać czas gdzieś z dala od kobiet, bez telewizji i nawet głupiej naszej-klasy, by nieopatrznie nie spojrzeć na reklamę damskiej bielizny czy gładzi szpachlowej.

      Z drugiej strony, taka jest nasza natura. Pożądanie jest od Boga. Ma służyć miłości, czyż nie? Trudno je uporządkować, szczególnie w "naszych czasach", ale warto właśnie wspomnieć na te słowa Jezusa, że w sferze czystości nie ma grzechów lekkich, każdy jest ciężki. Nieczystość, nawet ta zaczynająca się "od niczego złego" to zawsze równia pochyła w dół.

      Czy pragnieniem Boga jest żebyśmy się nienawidzili za to, że jesteśmy facetami, którym trudno trzymać na wodzy własne oczy? Myślę, że nie. Zresztą spojrzenie czasem wychodzi mechanicznie - a reakcje nie są grzechem. Zależy, co dalej zrobimy z takim spojrzeniem.

      Niesmak - u mnie, podczas mojego kaca, był prawdziwym błogosławieństwem.

      Aha, nie czuję się zlany wodą. Chociaż w te upalne dni kubeł zimnej wody to najlepsze, co może nas spotkać. ;)

      Usuń
  2. pożądanie jest ślepe. jeśli prowadzi je dusza mająca siłę w Panu nic nie skończy się źle. jeśli prowadzi je rozum, mamy na drodze dwóch ślepców

    Jan od Krzyża się nie obrazi, że cytuję go niedokładnie

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Zostaw swój nick lub adres. Lepiej gada się z kimś konkretnym niż z Anonimem. ;)