niedziela, 20 marca 2011

Kiedy w marketach drożeje cukier,
Luc w Luckrowni zaprasza na luckier

      Mimo gorzkiej paranoi, którą karmi się przez ostatnie tygodnie opinia publiczna, zamiast zabezpieczać się tonami zapasów na wypadek chudych lat, ja beztrosko uśmiecham się do swojej nieposłodzonej herbaty. Wolę spokojnie rozkoszować się jej aromatem i spijać powoli prawdziwie herbaciany smak niż zamartwiać się, jak niemal wszyscy wokoło, rynkową przepowiednią o zbliżającym się dniu, w którym cukier będzie dostępny w sprzedaży jedynie na kostki lub na... kryształki. Wiem z doświadczenia, że szczery uśmiech najlepiej słodzi herbatę. Czym tak naprawdę jest luckier, co znaczy luckorwać i po co to całe zamieszanie z Luckrownią? Dzisiejszym wpisem zamierzam zsunąć pokaźny skrawek woalu, za którym dotychczas kryła się moja strona.
      Po pierwsze Luckrownia jest moja, w pierwszej kolejności jest dla mnie. Jednak trzeba podkreślić, że jest otwarta dla wszystkich. Każdy odwiedzający jest w niej mile widziany, ma prawo zabrania głosu, ma prawo milczeć. Główną przyczyną powstania Luckrowni oraz jej czołową substancją, z którą zdążyliście się już co nieco zapoznać, jest luckier. Czy etymologia terminu luckier wskazuje na piszącego przed Wami Luca (łac. lux, lucis 'światło'), na polski lukier, czyli cukierniczą polewę, czy na łacińskie lucrum 'zysk, korzyść, bogactwo', a może na angielski luckier tłumaczony jako 'szczęśliwość' - rozsądzicie o tym sami, a dokładnie rozsądzi czas, w którym luckier ma wychodzić z obszaru mikstur niezdefiniowanych, niemieszczących się w tabeli pierwiastków, wymykającym się z przepisów zebranych w książkach kulinarnych. Dodam tylko, że warto też w poznawaniu istoty luckru pomachać na do widzenia Marysi Curie-Skłodowskiej i Bożence Dykiel.
      Celem Luckrowni nie jest tylko sam opis luckru, ten luckier ma się na jej łamach przesączać z zakątków mojej duszy, często niewysłowionych. Chciałbym, by właśnie tu - w tej wirtualnej przestrzeni - tak samo jak na innych płaszczyznach mojego życia, wypływało szczęście, które kiedyś blokowane było między innymi przez moją chorobę psychiczną. Szczęście najlepiej smakuje w towarzystwie, dlatego zapraszam do Luckrowni, by podzielić się szczęściem z innymi, by inni swoim szczęściem również mogli się dzielić. Luc ma luckier, ale Ala ma kota, który zapewne też sprawia jej wiele radości - dla każdego człowieka przewidziana jest jakaś słodka substancja życia. Ja tę substancję odnajduję w pełnieniu Woli Bożej. Być może to przesączanie się mojego luckru na kartach Luckrowni wydobędzie w Was przypływ nadziei, że warto wierzyć w szczęście i jego Dawcę - Luckorwnika. Może ktoś z Was podzieli "ideę Luckrowni i luckrownia": warto swoim szczęściem dzielić się, nawet wtedy... a może przede wszystkim wtedy, kiedy rodzi się ono w bólach.
      Trzeba zaznaczyć, że ja jestem tylko Prezesem Luckrowni, nie Najwyższym Bossem. Luckrownia jest po to, bym mógł się dzielić tym, co sam otrzymałem za darmo od Boga. Tym darmowym darem jest cudowne uczucie, świadomość i doświadczenie Jego Miłości. Przekonanie, że Bóg mnie kocha, odczuwanie tej Miłości każdego dnia, również w chwilach trudnych, jest dla mnie za piękne, bym miał teraz zamilknąć i nie napisać o tym! Uwierzcie mi, że gorycz, jaka mnie wypełniała przez ostatnie lata, była niezależna od liczby kilogramów cukru na sklepowych półkach czy też od jego łyżeczkowej intensyfikacji w filiżance herbaty. Od kilku lat zresztą nie słodzę herbaty.



4 komentarze:

  1. Popieram niesłodzenie napojów. Też tak mam od kilku lat i moi muszą mi przypominać, że w domu nie ma cukru.
    Ja chyba wciąż czekam na swój luckier. A może zawsze był w moim zasięgu, tylko go nie dostrzegam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od Ciebie otrzymałem dużo luckru. Zapewne nie tylko ja... - pamiętaj o tym!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne przesłanie (w całości, także a propos nakręcanej paniki związanej z cukrem). Widać również bardzo dobre pióro.

    A przede wszystkim głęboką wiarę.

    Pozdrawiam! Będę zaglądał!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziś chyba łatwiej ocenić mi swoją niewiarę niż ewentualną jej obecność w moim życiu. Bardzo cieszę się, że przesłanie, tu powiązane z cukropaniką, przypada do gustu.
    Pozdrawiam i zapraszam. :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw swój nick lub adres. Lepiej gada się z kimś konkretnym niż z Anonimem. ;)